Tym razem powiemy sobie o kolejnej książce, która pokazuje matematykę w nieco innym świetle. Zobaczymy na ile matematyka rzeczywiście jest bułką z masłem i przekonamy się co zawiera ta pozycja. Jak to mawiają - nie należy sądzić (oceniać) książki po okładce.
Książka jest naprawdę ciekawym przewodnikiem po krainie matematyki. Autorką jest Liz Strachan, która przez większość swojej nauczycielskiej kariery uczyła matematyki w Szkocji. Widać, że autorka w książce podzieliła się swoją pasją oraz wszelkimi ciekawostkami, które dodają jej smaku. Pytanie czy to wystarcza, aby książka była naprawdę dobra?
Czego możemy się spodziewać po tej książce?
Przede wszystkim warto przyjrzeć się temu co jest zawarte w spisie treści (7 stron!). Możemy w nim znaleźć bardzo różnorodne zagadnienia. Można wręcz powiedzieć, że zostały poruszone niemal wszystkie najbardziej istotne tematy, które mogą zaciekawić każdego, kto tylko zechce zobaczyć czym tak naprawdę jest matematyka. W bardzo dużym zakresie są w niej omawiane zagadnienia, które występują w programie nauczania w zakresie szkoły podstawowej. Niemniej są także takie perełki, które jeszcze bardziej pokazują niezwykłą i zarazem piękną stronę matematyki. Takimi tematami niechaj będą chociażby złota proporcja, ciąg Fibonacciego, trójkąt Pascala czy też liczby pierwsze a nawet ciągi liczbowe czy też kombinacje. Widać, że Liz Strachan świetnie czuje wszystkie omawiane tematy, ponieważ bardzo zrozumiale i prosto je wyjaśnia, a nawet omawia ich praktyczne zastosowanie. Poza tym bardzo elegancko wykorzystuje historię matematyki i jej odkryć. Pokazuje i wyjaśnia zmiany następujące w zakresie opisywania różnych odkryć oraz teorii matematycznych. Przy okazji przemyca wiele sztuczek z liczbami jak i figurami... oraz co chwila serwuje dość oryginalne matematyczne suchary (jak sama zaznacza, mogą być zrozumiałe tylko dla matematyków).
Można śmiało powiedzieć, że w tej książce poruszonych jest bardzo wiele zagadnień, co może dawać ogólne rozeznanie w matematyce. Mam niestety dziwne wrażenie, że kilka tematów zostało jakby doklejonych, bo zajmują niekiedy zaledwie jedną lub dwie strony. Całość jednak robi solidne wrażenie, chociaż wyraźnie brakuje mi czegoś na kształt testu oraz pytań dodatkowych, które dałyby jeszcze silniejszy impuls do poszukiwań. Tego niestety zupełnie zabrakło.
Książka ma aż 240 stron, ale pomimo tego jest do pochłonięcia w jeden dzień. Raz - dlatego że jest ona małego formatu (A5), zaś dwa - jest napisana bardzo lekkim i przystępnym językiem. Z moich oszacowań wynika, że jedynie około 10-15% tekstu (tematów) jest na tyle trudne, że wymaga dużego skupienia bądź też opuszczenia i powrotu do tych "niewdzięcznych tematów" po zakończonej lekturze.
Pozycja ta nie zawiera kolorowych obrazków, więc na pewno nie rozprasza nadmiarem kolorów. Plusem jest to, iż jest w niej zawarte kilka ciekawostek, które sprawiają, że pojawia się ochota, aby sprawdzić pomysły i sugestie, które opisuje autorka. Pozostaje jeszcze jeden element, który może chwilami powodować znużenie lekturą. Co to takiego? Otóż jak dla mnie zbyt duża koncentracja na liczbach. W kilku miejscach można odnieść wrażenie, że jest zbyt duży przesyt i wkoło jest "nadliczbowo". W jednym miejscu tłumaczenie jest niezbyt szczęśliwe (największy wspólny podzielnik), ale raczej nie ma to większego wpływu na całość.
Kto zatem byłby najbardziej zainteresowany tą pozycją? Myślę, że przede wszystkim dzieci, które lubią matematykę i jeszcze bardziej chcą zobaczyć jej praktyczne zastosowanie oraz poczytać o różnych matematycznych tematach. Dzieci w wieku 10-14 lat mogą dzięki niej zobaczyć to czego nie mają okazji poznać w szkole.
Przede wszystkim warto przyjrzeć się temu co jest zawarte w spisie treści (7 stron!). Możemy w nim znaleźć bardzo różnorodne zagadnienia. Można wręcz powiedzieć, że zostały poruszone niemal wszystkie najbardziej istotne tematy, które mogą zaciekawić każdego, kto tylko zechce zobaczyć czym tak naprawdę jest matematyka. W bardzo dużym zakresie są w niej omawiane zagadnienia, które występują w programie nauczania w zakresie szkoły podstawowej. Niemniej są także takie perełki, które jeszcze bardziej pokazują niezwykłą i zarazem piękną stronę matematyki. Takimi tematami niechaj będą chociażby złota proporcja, ciąg Fibonacciego, trójkąt Pascala czy też liczby pierwsze a nawet ciągi liczbowe czy też kombinacje. Widać, że Liz Strachan świetnie czuje wszystkie omawiane tematy, ponieważ bardzo zrozumiale i prosto je wyjaśnia, a nawet omawia ich praktyczne zastosowanie. Poza tym bardzo elegancko wykorzystuje historię matematyki i jej odkryć. Pokazuje i wyjaśnia zmiany następujące w zakresie opisywania różnych odkryć oraz teorii matematycznych. Przy okazji przemyca wiele sztuczek z liczbami jak i figurami... oraz co chwila serwuje dość oryginalne matematyczne suchary (jak sama zaznacza, mogą być zrozumiałe tylko dla matematyków).
Można śmiało powiedzieć, że w tej książce poruszonych jest bardzo wiele zagadnień, co może dawać ogólne rozeznanie w matematyce. Mam niestety dziwne wrażenie, że kilka tematów zostało jakby doklejonych, bo zajmują niekiedy zaledwie jedną lub dwie strony. Całość jednak robi solidne wrażenie, chociaż wyraźnie brakuje mi czegoś na kształt testu oraz pytań dodatkowych, które dałyby jeszcze silniejszy impuls do poszukiwań. Tego niestety zupełnie zabrakło.
Książka ma aż 240 stron, ale pomimo tego jest do pochłonięcia w jeden dzień. Raz - dlatego że jest ona małego formatu (A5), zaś dwa - jest napisana bardzo lekkim i przystępnym językiem. Z moich oszacowań wynika, że jedynie około 10-15% tekstu (tematów) jest na tyle trudne, że wymaga dużego skupienia bądź też opuszczenia i powrotu do tych "niewdzięcznych tematów" po zakończonej lekturze.
Pozycja ta nie zawiera kolorowych obrazków, więc na pewno nie rozprasza nadmiarem kolorów. Plusem jest to, iż jest w niej zawarte kilka ciekawostek, które sprawiają, że pojawia się ochota, aby sprawdzić pomysły i sugestie, które opisuje autorka. Pozostaje jeszcze jeden element, który może chwilami powodować znużenie lekturą. Co to takiego? Otóż jak dla mnie zbyt duża koncentracja na liczbach. W kilku miejscach można odnieść wrażenie, że jest zbyt duży przesyt i wkoło jest "nadliczbowo". W jednym miejscu tłumaczenie jest niezbyt szczęśliwe (największy wspólny podzielnik), ale raczej nie ma to większego wpływu na całość.
Kto zatem byłby najbardziej zainteresowany tą pozycją? Myślę, że przede wszystkim dzieci, które lubią matematykę i jeszcze bardziej chcą zobaczyć jej praktyczne zastosowanie oraz poczytać o różnych matematycznych tematach. Dzieci w wieku 10-14 lat mogą dzięki niej zobaczyć to czego nie mają okazji poznać w szkole.
Podsumowanie: książka Proste jak pi, jest kolejną ciekawą pozycją, która popularyzuje matematykę, więc może być ciekawą propozycją dla tych, którzy poszukują oryginalnych wyjaśnień, tego co wydaje się być trudne. Gdyby znalazły się w niej propozycje ćwiczeń do samodzielnego wykonania, wówczas książka mogłaby mieć wyższe miejsce na liście książek, które można śmiało polecić dzieciom. W tym wypadku naprawdę dużą wiedzę matematyczną oraz pasję autorki... zniszczyły brak spójności i wynikowości oraz trochę zbyt losowy dobór kilku tematów, które zostały ledwie zasygnalizowane. A szkoda, bo mogłaby to być jeszcze jedna bardzo wartościowa pozycja w katalogu książek popularno-naukowych.